Oczywiście wiele było na ekranie podobnych pojedynków psychologicznych na linii przełożony - podwładny, ale to być może to tutaj jest właśnie najlepsza sekwencja dramatyczna zależności służbowej. W ogniu dział i karabinów, między życiem i i śmiercią, jeden człowiek ma moc wysyłania na śmierć setek innych, tylko dlatego że ma jedną belkę czy gwiazdkę więcej na pagonie. I choć może być człowiekiem marnego charakteru i działać z niskich pobudek, struktury armii dają mu nieograniczoną władzę nad życiem i śmiercią innych. Tak zawsze pięknie malowana armia amerykańska musiała mieć przecież mechanizmy pchania ludzi na śmierć w ogień bitewny, nie mniej efektywne niż Armia Czerwona , chociaż innej natury. Niestety mimo że przeczytałem wiele książek amerykańskich wspomnień z WW2, wciąż niewiele na ten temat mi wiadomo. Mamy tu absolutnie rolę życia Nicka Nolte jako demonicznego podpułkownika, zarazem 100% bardzo ludzką, realistyczną i emocjonalną, co powoduje, niejednoznaczność, znaki zapytania w ocenie tego bohatera. Czy można go jednoznacznie potępić? Chyba nie.